Strona www stworzona w kreatorze WebWave.
Ostatnie dni października malują poranki mgłą. Nad rzeką unosi się rozproszone światło jutrzenki. Dni są coraz krótsze, a noce ciemniejsze. Tu i ówdzie słychać szepty odchodzących wspomnień o wiośnie, lecie, jesieni. W tej scenerii świat wydaje się większy niż zwykle i łatwiej dostrzec niewypełnioną przestrzeń. Wyobraźnia podpowiada obrazy, w których między palonymi długo światłami kołyszą się cienie tych, którzy już nie zasiadają do wspólnej wieczerzy z domownikami.
Gdzieś pomiędzy mrokiem poranka a ciemnością nocy rodzi się potrzeba rozpoczęcia kolejnej opowieści, której rozdziały wypełnią się przygodami przodków, którzy odeszli ze świata żywych, do Nawii. Żywe wspomnienia potrzebują rzeczywistej troski, stąd w noc, podczas której niebo rozświetla wyjątkowo jasny księżyc pełni, budząc ze snu żywych i zmarłych, tym pierwszym towarzyszy potrzeba zaopiekowania się tymi drugimi. Ciemność tak ciemna, że zwęża Drogę Dusz na nieboskłonie, a gwiazdy Sita stają wysoko, ogłaszając Dziady. Wyrwani z wiecznego snu zmarli, mogą pobłądzić pomiędzy jawą a śnieniem, pomiędzy Jawią a Nawią. Stąd rozpalane na grobach bliskich zmarłych ogniska – najpierw wskażą im drogę do domu, a potem sprowadzą z powrotem do mogiły. Ogień jest zresztą święty, ogień jest życiodajny. Może być przychylny tak samo żywym, jak umarłym. Trzeba go szanować, trzeba oddawać mu cześć i należny szacunek.
Podczas Dziadów, w blasku ognia przygotowywano uroczyste uczty – tryzny. Stoły zastawiano najlepszym jadłem i piciem: mlekiem, miodem, kaszami, mięsiwem, makiem. Odprawiano rytualne obrzędy towarzyszące tej mistycznej wieczerzy. Kapłan okryty białą, końską skórą przywoływał imiona wszystkich zmarłych tego roku, rzucając po każdym imieniu garść jadła w ogień, aby posilić bliskich przodków, którzy ogrzewają się w płomieniach świętego ogniska oraz, aby welesowy płomień wiedział, kogo przywołać z powrotem do krainy dusz.
Tej nocy świat duchów wkraczał w świat żywych. Dziady zajmowały puste miejsce przy stole, jadły pozostawione na nim smakołyki, pojadały rozrzucone po podłodze okruszki. Czasem zostawały na dłużej, kryły się w płycie stołu, stąd – w razie zagrożenia domostwa, gospodarz stukał palcem od spodu stołu, aby przywołać czujność dziadów. Ponad progiem nie wolno było się witać lub żegnać, aby zadomowionych tam dusz dzieci nie zakleszczyć w uścisku. Ze szczególną uważnością tej nocy wykonywano czynności, starając się nie obrazić odwiedzającej dom duszy. Nie wylewano wody za okno, aby nie oblać gościa, przechadzającego się wokół, nie palono w piecu, aby nie osmolić tego, kto chciałby wlecieć przez komin, nie siadano do szycia, aby nie przyszyć ducha do odzienia któregoś z domowników. Zasłaniano lustra, aby dusza nie przestraszyła się swego odbicia z zaświatów i nie zechciała pozostać w domu żywych. Na twarze zaś zakładano drewniane maski, aby zmarli nie rozpoznali swoich żywych bliskich.
Jesienne święto, w którym oddawano cześć zmarłym można odnaleźć w wielu kulturach na całym świecie. Kościół Katolicki już w X wieku postanowił włączyć niektóre ich obrzędy do swojej liturgii i na nich oprzeć nowe wierzenia. Stało się to za sprawą papieża Jana XI, który w 935 roku wyznaczył 1 listopada na uroczystość Wszystkich Świętych. Miało to więc miejsce jeszcze przed chrystianizacją Państwa Gnieźnieńskiego.
„Wierzycie, że zmarli żyją i potrzebują pomocy? - Zaiste, słusznie wierzycie: jeno modlitwy trzeba zmarłym! Palicie ognie dla zwołania duchów? - Palcie je dla wyobrażenia światłości wiekuistej, której są spragnione...Nieśmiertelne są dusze ludzkie, lecz wiedzcie, że pamięć wasza przyśpiesza ich wybawienie. Nie szczędźcie pamięci zmarłym! Nie lękajcie się zmarłych i nie frasujcie się o tych, których żywot był uczciwy, albowiem uczynki ich za nimi idą”.
(cytat został przywołany w książce Zofii Kosak, Rok Polski. Obyczaj i wiara, wydanej w 1958 roku w Warszawie, ale nie udało mi się znaleźć jego źródła)
Dziś z uroczystości towarzyszącym powrotowi dusz do świata żywych czerpie zarówno Halloween, jak i katolickie święto zmarłych. Uroczystościom jesiennego mieszania się świata zmarłych i żywych, po dziś dzień towarzyszy ogień, wspólne zbieranie się przy grobach bliskich, ucztowanie w rodzinnym gronie i wspominanie zmarłych przodków. Rozstawiane przed domami szkaradne dynie oraz organizowane bale, w których głównymi bohaterami są różnego rodzaju upiory i duchy, mają zmylić zbłąkane dusze, przypominając im, że ich światem jest teraz kraina zmarłych.
Listopad szykuje świat do snu. Pierwsza jesienna wichura zerwie z gałęzi wszystkie liście, pozostawiając nagimi gałęzie, a trawniki usieje liściastymi kopułami. Świetlista łuna znad palonych tu i ówdzie ognisk, łuczyw i zniczy nie tylko rozjaśni najczarniejsze niebo w roku, ale także ogrzeje zziębnięte żalem serca żywych i zimne dusze zmarłych. Nie odbierze nikt żywemu sercu tęsknoty, która pcha nas, aby obchodzić tę jesienną uroczystość zgodnie z jego pragnieniem.